24 grudnia 2015

Wszyscy jesteśmy pieszymi. Podobno

Podobno wszyscy jesteśmy pieszymi, bo nawet korzystając z samochodu czy komunikacji miejskiej musimy się doń dostać. Jednak moje codzienne doświadczenia w użytkowaniu chodników i infrastruktury miejskiej skłaniają mnie by nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Ba, osobiście znam ludzi, którzy mimo, że na co dzień poruszają się po mieście, to od miesięcy nie przekroczyli jezdni jako piesi - z domu do pracy jeżdżą samochodem (auto pod klatką i parking pod firmą minimalizują chodzenie); do marketu - autem; do znajomych, do kina, na siłownię - wszędzie autem "od drzwi do drzwi". Tak też wyobrażam sobie życie niektórych projektantów dróg i elbląskich decydentów. Sprawdźmy więc "kto nie jest pieszym".

Nie jest pieszym osoba w Urzędzie Miasta, która zamknęła furtkę dla pieszych. Nie jest to główne wejście do Urzędu, ale korzysta z niego wiele osób. Niby szczegół, ale piesi wchodząc na teren urzędy muszą zachować szczególną ostrożność, bo de facto idą po jezdni.
Wejście na teren Urzędu Miasta w Elblągu /źródło: google maps GSV

Nie jest pieszym Stefan, Zdzisław i Barbara parkujący byle gdzie, byle jak.
Tor przeszkód na chodniku




Nie jest pieszym Janusz i Zdzichu.
Spokojnie mogliby zaparkować na jezdni i nosić gałązki metr dalej, bo w sposób pokazany na zdjęciu stwarzają zagrożenie dla pieszych, którzy muszą wchodzić na jezdnię nie widząc czy coś jedzie. Nie wspominając np. o osobach niepełnosprawnych, krawężnik w tym miejscu jest nie do pokonania samodzielnie na wózku inwalidzkim, z resztą jak osoba na wózku ma wychylić głowę zza traktorka by sprawdzić czy nic nie jedzie?

Nie jest pieszym projektant umieszczający bruk w łukach drogi (i chyba nie jest też rowerzystą).
Czy to ma w ogóle jakiekolwiek uzasadnienie?

To samo tyczy się brukowanych wjazdów na posesję. (Jak ktoś chce, to mogę użyczyć wózek dziecięcy na niepompowanych kółkach by sprawdzić jaki jest efekt).
ul. Kopernika /źródło: google maps GSV

Pieszym nie jest też chyba inżynier, który projektuje "przejścia dla pieszych przyjazne kierowcom".
Chodnik zamiast biec wzdłuż jezdni oddala się od niej nawet o kilkanaście metrów.
Zgadnijcie, którą drogę wybrał dziadek-złomek?

Tutaj kolejny przykład - ul. Częstochowska, i "przejścia dla pieszych przyjazne kierowcom".
Wzdłuż Częstochowskiej jest pięć uliczek odchodzących w bok i przy każdej pieszy musi nadrobić kilka metrów do przejścia, co w skali całej ulicy i faktu, że idzie 'tam i z powrotem' daje kilkadziesiąt metrów. Metrów, które młodemu zdrowemu człowiekowi nie zrobią różnicy, natomiast dla osoby niepełnosprawnej czasem są właśnie granicą, która sprawi, że nie zdecyduje się na wyjście z domu.
Zdjęci dzięki uprzejmości Kuby z welblagu.wordpress.com

Mam też wątpliwości czy pieszym jest projektant tego chodniczka. A jeśli jest, to chyba nigdy nie był w tym miejscu, bo zaprojektował skręt chodnika w dokładnie odwrotnym kierunku niż chodzą ludzie. Ruch po łuku w lewo praktycznie tam się nie odbywa, natomiast wiele osób podąża w kierunku do i od skrzyżowania.

Wyjście z ul. kosynierów Gdyńskich w kierunku Pl. Jagiellończyka


Po raz kolejny powtórzę, że statystycznie najczęściej pieszo po mieście poruszają się dzieci, kobiety oraz osoby starsze. Czyli często są to osoby z ograniczeniami ruchowymi, z ograniczoną percepcją (np. w ocenie odległości). To właśnie do ich możliwości powinna być dostosowana infrastruktura. Jeśli miasto będzie przyjazne jego najsłabszym mieszkańcom, będzie przyjazne dla wszystkich. Niestety ta zasada nie działa w drugą stronę, miasto przyjazne samochodom jest nieprzyjazne dla wszystkich innych uczestników ruchu zwłaszcza tym najsłabszych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz